Michał Walkowski - "Tam zmierza(my)"

 Dokąd zmierza polskie środowisko nacjonalistyczne? Oto jest pytanie – pytanie, nad którym nie sposób się nie zastanawiać świadomie w nim partycypując. Na temat „nas” i „celu naszej drogi” funkcjonuje wiele mitów, czy sprzecznych przekonań. Postaram się obnażyć kilka z nich oraz zaprezentować własne przemyślenia odnośnie tego, dokąd powinniśmy jako nacjonaliści zmierzać – w wymiarze indywidualnym, lokalnym, a przede wszystkim obejmującym całość naszego środowiska.

 

Pierwszym przykładem mitu na temat nas będzie pogląd, jakoby narodowcy w chwili obecnej nie znaczyli nic na scenie społeczno-politycznej. Może nie jest to wierutne kłamstwo, a jedynie wyolbrzymienie faktu, że nie znaczymy tyle co nasi ideowi poprzednicy. Nie mniej – takiemu przekonaniu ulega wiele osób w naszym środowisku zniechęcając się, gorsząc i często rezygnując z działalności. Fenomen Marszu Niepodległości jako bodajże największej manifestacji tożsamościowej w Europie, moda na manifestowanie swojego patriotyzmu odzieżą, obecnością na wydarzeniach związanych z polską historią, czy wreszcie rosnące, realne zainteresowanie sprawami Polski i Polaków wśród młodzieży – to są ważne osiągnięcia, które wypracował nie kto inny niż nacjonaliści polscy.

 

Innym mitem, który tym razem dotyczy jednak naszych dążeń, może być przekonanie o tym, że sami nie wiemy, czego chcemy i że nasze hasła są pustosłowiem przywoływanym na potrzeby stworzenia wyrazistego przekazu, czy gry wizerunkowej. Z takim poglądem wiąże się właśnie myśl o braku konkretnego celu. Faktem jest, iż większość osób wznoszących okrzyki „Wielka Polska!” nie ma pojęcia, jak ów stan naszej ojczyzny miałby wyglądać realnie, lecz nie oznacza to bynajmniej, że w środowisku brak prób sprecyzowania alternatyw względem obecnego systemu. Przykładem takich poczynań mogą być programy polityczne Ruchu Narodowego, czy Narodowego Odrodzenia Polski. To dość kontrowersyjne wśród nas ugrupowania. Równocześnie zdaję sobie sprawę, że niewiele znaczą, ale ich podrygi w kierunku zaproponowania Polakom czegoś więcej, czegoś lepszego niż demokracja liberalna nie mogą zostać przeoczone. Poza nimi zresztą toczy się wiele dyskusji na forach nacjonalistycznych, których potencjału nie doceniamy, a czasem jest on po prostu skutecznie niszczony przez różnych idiotów. Kolejnym komponentem potwierdzającym naszą użyteczność jest obecność w całej Polsce różnych organizacji społecznych, czy nawet lokalnych ugrupowań, które identyfikując się z nacjonalizmem starają się kształtować rzeczywistość wokół siebie na jego modłę.

 

Ostatnim przykładem fałszywego przekonania o nas lub naszych celach jest dysonans między powrotem do tradycji, a próbą wytworzenia nowego człowieka, czy nowego Polaka. Pozorność tej rzekomej sprzeczności dobrze ujawnia cytat z Gustawa Mahlera, który głosi, że „Tradycja nie czci popiołów. Ona podsyca płomień.” W przełożeniu na naszą sytuację – owe trafne spostrzeżenie doskonale oddaje, iż inspirowanie się tradycją nigdy nie będzie stało w sprzeczności z parciem naprzód. Wręcz przeciwnie – oba te elementy wzajemnie się uzupełniają i napędzają.

 

Przechodząc do powinności sfery indywidualnej każdego nacjonalisty należałoby zacząć od podziału na sfery aktywności ludzkiej. Dlaczego? Każdy z nas bowiem musi zachowywać skupienie na tym, żeby swoje kroki stawiać na rzecz dobra narodu i nie oddzielać życia prywatnego od aktywizmu. Wspomniane sfery naszej aktywności, które chciałbym przywołać na potrzeby tego tekstu, to: sfera psychiczna, sfera umysłowa i sfera fizyczna. Pierwsza z nich dotyczy duszy i emocji. O ile odnośnie formy istnienia pierwszego elementu nacjonaliści mogą się spierać, tak w przypadku drugiego panuje zgoda. W związku z tym nie mam zamiaru rozwijać tutaj istotności sfery duchowej każdego narodowca. O tym powstawało, powstaje i zapewne będzie powstawać wiele artykułów. Natomiast w przypadku emocji rzec warto, iż są one tym fragmentem nas, który zazwyczaj powinniśmy kontrolować i trzymać na wodzy. Nie jest tak jednak z dwiema „świętymi” emocjami – nienawiścią i miłością. One mogą stanowić źródło destrukcji, ale i narzędzie kreacji. Są realną bronią, którą posługuje się każdy człowiek, a rozmyślne ich używanie oraz wpływanie na nie u innych ludzi powinno być domeną każdego z nas – nacjonalistów. W sferze intelektualnej jako indywidua musimy opierać się na zdyscyplinowanej formacji – szczególnie w zakresie naszych pasji, talentów i zainteresowań, którymi moglibyśmy się przyczynić do przyszłego rozwoju ruchu narodowego i narodu w ogóle. Warto dodać, iż powinnością każdego z nas jest nie tylko inspirowanie się przedwojennymi postaciami, ale także bycie na bieżąco ze stanem naszej ideologii w Polsce i przynajmniej Europie. Jeśli chodzi o sferę fizyczną. Rzeczą oczywistą jest fakt, że naszym obowiązkiem jest praca nad swoim ciałem oraz możliwie spora przydatność do walki. „Życie i śmierć dla narodu!” – to hasło narodowych radykałów w sposób dobitny i syntetyczny ukazuje, jak powinien zachowywać się nacjonalista.

 

Działalność lokalna nacjonalistów jest zagadnieniem, któremu warto byłoby poświęcić osobny artykuł. Osobiście czuję pewien niedosyt, jeśli chodzi o publicystykę narodową poświęconą temu zagadnieniu. Sam czuję się zobowiązany do tego, żeby wspomnieć choćby pokrótce o tej kwestii. Przede wszystkim należy zaznaczyć, iż działanie na szczeblu lokalnym powinno być możliwie szerokie. Nie należy się więc wobec tego bać zakładania struktur lub nawet rozpoczynania indywidualnego aktywizmu na swoim podwórku. Jest to rzecz nad wyraz potrzebna. To wraz z tworzeniem kolejnych ugrupowań lub otwieraniu kół organizacji ogólnopolskich nacjonalizm rośnie w siłę. Dzięki takim poczynaniom, dzięki lokalnym liderom i aktywistom idea staje się bliższa ludziom. Rzecz jasna – nawiązywanie współpracy pomiędzy organizacjami lub jednostkami jest równie pożądane. Taki nacjonalistyczny networking powinien być możliwie szeroko stosowany. Ponadto każdy z nas powinien wiedzieć możliwie sporo o swoich druhach w idei. Nie tylko ze względu na bezpieczeństwo, lecz przede wszystkim ze względu na to, iż dzięki temu jesteśmy w stanie wykorzystywać nasz potencjał w stopniu najwyższym.

 

Mówiąc o całościowych celach należy zaznaczyć, że w środowisku nie ma jednomyślności odnośnie ich. W związku z powyższym należałoby stworzyć możliwie szeroką platformę intelektualnej wymiany myśli. Prace w tym kierunku podejmowane są przez różne organizacje i zrzeszenia niezależne. Mowa o konferencjach, debatach, czy pismach lub portalach internetowych. Nieskromnie zaznaczę, iż chciałbym, żeby ową platformą nadal był również „Szturm” – żeby to z niego wynikało wiele konstruktywnych propozycji dla całości obozu nacjonalistycznego w Polsce. Dodam, że starania o to będą tylko pogłębiane. Ponadto wciąż zbyt mało jest działań, które są podejmowane rezygnując z promocji szyldów organizacyjnych, a skupiając się na konsolidacji sił w celu realnego wpływania na sytuację, czy stan naszego narodu. Przeszkód do takich akcji jest wiele. Wspominałem o nich wymieniając mankamenty naszego środowiska w poprzednim z moich tekstów w „Szturmie”.

 

Dopóki nie zdamy sobie sprawy z tego, że nacjonalizmem należy żyć w każdym dniu, że musimy zakładać firmy, spółdzielnie, stowarzyszenia, fundacje, lokalne struktury narodowe i powinniśmy przynajmniej przestać toczyć bezsensowne wojenki personalne rozpoczynając myśleć kolektywnie, jak na nacjonalistów przystało, to nie zdołamy wygrać batalii o nasz naród, jego byt oraz dobro.


Michał Walkowski