Wydrukuj tę stronę

Dziecięcy przewrót

Leon Drzewczyk

Dziecięcy przewrót

Utwór ten dedykuję pewnej artystce, która znana jest szerzej ze swej zbrodni. Zauważyłem w niej emanację Ducha Zniszczenia, bardziej doskonałą niż u bohatera tej historii. Wymienione emanacje nie były dość dojrzałe, by wzbudzić powszechny szacunek. Wkrótce nadejdzie ta najwłaściwsza, co sięgnie po władzę nad upadłą Europą.

Zaduszki

             Beztroskie lato zastępuje surowa jesień. Drzewa zrzucają liście, żółkną trawy, niebo blednie. Nad ziemią unosi się mgła. Przyroda żegna się z upojnym życiem i woła: „Niech żyje śmierć!”. Według Tradycji w owym czasie duszy zmarłych zstępują do świata żywych. Przypominają o tym do dziś płomienie zniczy. Rodziny odwiedzają krewnych. Naród czci poległych. Kościół modli się do męczenników. Czasem zdarza się, że duchy wchodzą z ludźmi w bliższe relacje.


             Pewna rodzina zawitała właśnie na cmentarz. Znajdował się on w małym miasteczku, niedaleko ich leśnej działki. Przyjechali z wielkiego miasta z wizytą do nieżyjących dziadków. Postawili znicze, odmówili modlitwy, po czym wysłali jedenastoletniego syna, aby wyrzucił zwiędłe kwiaty. Szedł w zadumie, patrząc na ciemną linię lasu, płomienie pod krzyżami, nadchodzący zmierzch. Po paru metrach doszedł do altany śmietnikowej. Wyrzucił śmieci. Już miał wracać, gdy coś go zatrzymało. Było to pudełko od zapałek. Otworzył – jedna sztuka. Znalezisko powędrowało do kieszeni.

Poniedziałek

             W szkole od początku roku panowały złe nastroje. Wtedy funkcję ministra edukacji pełnił Roman Giertych. Jego zarządzenia budziły kontrowersje: obowiązek noszenia mundurków, monitoring, program „zero tolerancji – maksimum strachu”. Praktycznie wszyscy narzekali na nowe porządki.


             Nasz bohater od pierwszej klasy interesował się historią. W szczególności imponował mu Napoleon. Pragnął podbijać świat, a wcześniej wywołać rewolucję. W przeciwieństwie do innych dziecięcych marzeń, to nie chciało ani na chwilę przeminąć. Uciskanych kolegów postanowił poprowadzić do buntu.


             Wszedł do męskiej łazienki. Na szczęście nie było nikogo. Przerwa trwała w najlepsze. Nabrał papieru toaletowego tyle, ile mieściło się do muszli. Wrzucił wszystko, a na to płonącą zapałkę. Razem z pudełkiem

- Proszę pani! Pali się!

- Żartujesz...

- Chodź, zobacz! Pani zobaczy!

Weszli do łazienki. Uczeń wskazał kabinę. Nauczycielka, z wyrazem niedowierzania na twarzy, spojrzała tam. Sedes wypełniał czarny stos. Żar ogarniał kawałki papieru. Do góry szedł dym. Piekielny swąd wypełniał pomieszczenie.

- Boże... Boże, ugaście to!

             W jednej chwili zebrał się tłum. „Szkoła się pali! Szkoła się pali” Czy pedagodzy panowali nad sytuacją? Co płonęło bardziej: papier czy dziecięce umysły? Wszyscy zadawali sobie pytanie, kto to zrobił.


             Nadeszła odsiecz. Kadra szkolna przyglądała się zjawisku. Kobieta spuściła wodę, po czym spojrzała groźnie na tłum:

- KTO PODPALIŁ TOALETĘ?

Zwykle ze strachu sprawca się szybko przyznawał. Tym razem tak się nie stało. Osiągnął taką determinację, by zapanować nad sobą. Przeczekał do końca przerwy. Słuchał rozmów, plotek, apeli. Delektował się atmosferą. Atmosferą upragnionej rewolucji.

Czwartek

             Przez najbliższe dni w szkole nic się nie działo. Nikt nie obalił dyrekcji, mimo obrywania punktów z zachowania za brak mundurka. Krążyły pogłoski o rychłej instalacji monitoringu, a nawet o czipowaniu. Należało zaciskać pętlę terroru, aby w szkole reżim się tak zaostrzył, że wybuchłaby rebelia. Rewolucjoniści aresztują dyrekcję, przejmą władzę nad społecznością, po czym zarządzą marsz na pałac Giertycha.


             Buntownik bez trudu wygrzebał z oszczędności srebrną złotówkę. We czwartek zjawił się z pełnym pudełkiem. Po pierwszej lekcji postanowił powtórzyć atak. Tym razem zniszczenia miały być bardziej dotkliwe.

- Pali się!

             Znów zebrał się tłum. Wezwano pedagoga. „Ktoś chce podpalić szkołę!”. Od następnej przerwy toaleta męska miała być zamknięta. Chłopcy będą z niej korzystać tylko pod nadzorem pani woźnej. „O to chodzi! O to chodzi!” Istny stan wojenny.


             Nauczyciele wiedzieli, że mają do czynienia z psychopatą. Wszak to szkoła integracyjna! Jednak do tej pory nie spotkali się z czymś podobnym.


             Kolejne podpalenie! Tym razem w damskiej toalecie. Zajął się cały składzik. Czarny, gryzący dym pożerał szmatki. Obok stały środki chemiczne.

- Odsunąć się! Wszyscy! Trujące!

Woźna chwyciła wiadro. Napełniła wodą. Kilka ruchów i po kłopocie. Wszystkiemu przyglądała się dyrekcja.

- Mógł wybuchnąć pożar.

- Zamknąć tę łazienkę!

             Na lekcji w-f chłopcy nie opuścili przebieralni. Wszyscy rozmawiali o podpaleniach. Uczniowie z ekscytacją, nauczyciele próbowali dojść do sprawcy. Wzywano do przyznania się, grożono konsekwencjami. W pewnym momencie do drzwi zapukało dwóch szóstoklasistów.

- Proszę pana, jutro nas nie będzie na zajęciach.

- Co się stało?

- Idziemy na komendę. Podpalano kible.

- To znaczy nie my podpalaliśmy. Ale myślą, że to my. Gimnazjaliści już byli przeszukiwani.

Podpalacz schował pudełko w skarpetę.

- To ty podpalałeś? – szepnął mu kolega.

- Nie, to nie ja.

- Ale dobry przypał.

Ledwo zabrzmiał dzwonek na przerwę, na piętrze maluchów zabrzmiał krzyk.

- O fu! Fuj! Śmierdzi spaloną gumą!

             Zza drzwi sączył się dym. Toalet dla klas I-III nikt nie sprawdzał. Teraz zaatakowano im śmietnik. Żar pożerał folię. Będzie mniej śmieci do wynoszenia.


             Akurat przechodziła wychowawczyni z grupą pierwszaków. Na oczach przestraszonych dzieci nabierała wody w ręce, by zalać ogień. Zbiegli się reprezentanci starszych klas, gimnazjum, nauczyciele.


             Chwilę później w klasie czwartej zabrzmiała komenda:

- Proszę wyjąć z plecaków wszystko, co macie.

- Przeszukanie?

- W szkole?

- Tak nie można!

- Cisza! To nie jest przeszukanie. Po szkole grasuje podpalacz. Nie wiemy, kim jest ta osoba. Jeśli ktoś nie otworzy plecaka, będzie podejrzany.

- A jeśli go złapią?

- Prawdopodobnie zostanie mu, albo jej bardzo obniżone zachowanie. Nie wiem, czy zostanie w naszej szkole.

Sprawca razem z innymi opróżnił plecak. Modlił się w duchu, żeby rewizja na tym się skończyła, a już na pewno nie szukali po nogach.

- Słyszałam – zaczęła koleżanka – że w starszych klasach byli przeszukiwani.

- Podpalenie – ciągnęła wychowawczyni. – To poważna sprawa. Ten ktoś naraża na niebezpieczeństwo całą szkołę. Nie wiem, kim jest ta osoba. Sprawdzamy was profilaktycznie. Są głosy, aby wezwać policję.

             Po lekcji toczyła się rozmowa rodziców podpalacza z rehabilitantką. Był bardzo chwalony za grzeczność, inteligencję, obowiązkowość. Wszystkiego słuchał z uśmiechem. Nagle poprosił o możliwość pójścia do toalety.

- Oczywiście.

Skierował się do łazienki. Nauczycielka rozejrzała się. Westchnęła. Niemal na palcach poszła za uczniem. Ten stał przed kabiną, z porcją papieru. W ręku miał zapałki.

Epilog

         Rozprawa małego rewolucjonisty odbyła się za zamkniętymi drzwiami dyrekcji. Jeszcze następnego dnia uczniowie spodziewali się podpaleń. Sprawcy nie wydalono ze szkoły. Zachował nawet stanowisko przewodniczącego klasy. Poza obniżeniem sprawowania, wykluczono go z wigilii klasowej. W szkole jeszcze długo pamiętano o tych wydarzeniach.


                  Istnienie od egzystencji odróżnia działanie. Czasem aktywność ujawnia się w nieodpowiednim miejscu lub czasie. Mimo to lepiej przesadzić, niż niedopatrzeć.