Maksymilian Ratajski - Zapomniane tematy

Kilka lat temu zaniedbaliśmy temat LGBTRTVAGD, kontry przestały mobilizować ludzi. Dzisiaj zbieramy tego owoce. Wówczas ludziom znudziło się manifestowanie, do tego przejęcie władzy przez PiS, sprawiło, że straciliśmy potencjał buntu, wielu „antysystemowych patriotów” uznało, że skoro nie rządzi już „lewacka” Platforma to jest dobrze. Cały czas w naszej retoryce była obecna niechęć do „części rowerowych”, ale nie szły za tym praktycznie żadne działania. Warto również podkreślić lekceważenie przeciwnika – przecież „te głupie lewaki to kabaret i banda idiotów”, ale to już temat na osobny artykuł. Ostatnio jednak temat znowu stał się wśród narodowców modny (mniej więcej od obrony Jasnej Góry i Białegostoku), poniesione stary trudno będzie jednak odrobić.

 

Polski ruch nacjonalistyczny (zaliczam tu zarówno radykałów jak i zwolenników udziału RN w Konfederacji) skupia się na historii, sprawach obyczajowych, imigracji, część konfederacka przyjęła także korwinowskie brednie w sprawach gospodarczych, radykałowie koncentrują się na udowadnianiu, że „mój nacjonalizm jest lepszy niż twój”. Oczywiście kwestie „obyczajowe” są bardzo ważne, trwa wojna cywilizacyjna i musimy mieć tego świadomość, imigracja również stanowi bardzo istotny problem – w ostatnich latach utraciliśmy jednolity etnicznie charakter naszego państwa. Historia, której często jest za dużo, ma ogromny wpływ na naszą tożsamość i nie możemy jej zaniedbać.  Natomiast istnieje wiele bardzo istotnych dla naszego narodu tematów, które wydają się nacjonalistów w ogóle nie interesować, bądź budzą zainteresowanie jedynie pobieżne, nie pociągające za sobą żadnej realnej działalności.

 

Mogłoby się wydawać, że Kresy są w naszym Ruchu wspominane bardzo często, więc wymienienie ich w tym artykule jest co najmniej nie na miejscu. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy - zapomnieliśmy o Polakach na Kresach. Tutaj muszę pochwalić Ruch Narodowy, a zwłaszcza Roberta Winnickiego, oceniając wybitnie negatywnie całokształt jego działalności po roku 2013, nie można pominąć autentycznego zaangażowania w sprawy Kresowian. Wynika to w dużej mierze z jego kresowego pochodzenia, człowiek mający korzenie na Wschodzie zdecydowanie lepiej czuje tę tematykę, jest mu ona naturalnie bliska. Wiem, że zarzut zapomnienia o Kresach bywa często stawiany także Szturmowi – faktycznie tematyka ta praktycznie nie pojawia się na naszych łamach, nie jest to jednak efektem złej woli czy bagatelizowania problemów Polaków na Wschodzie, po prostu trudno o osoby, które naprawdę się na tym znają. Działalność kresowa bardzo często ogranicza się do zbiórek książek lub żywności, oczywiście wsparcie materialne jest istotne, ale to jedynie kropla w morzu. Polskości na Kresach nie zachowamy wysyłając makaron! Kluczowe powinno być dla nas wsparcie polskich organizacji kulturalnych, społecznych i sportowych, a także mediów i szkolnictwa (to akurat zadanie państwa, na które trzeba wywierać zdecydowany nacisk). Chcemy wspierać funkcjonowanie polskiej społeczności na Kresach, a nie noclegownie dla bezdomnych! Owszem Polacy na Grodzieńszczyźnie żyją biedniej niż w Krakowie, ale to nie może nam przesłonić najważniejszego czyli walki o zachowanie tożsamości i kultury.

Mimo powszechnego wśród Węgrów rewizjonizmu warto przyjrzeć się ich działalności „kresowej”. Kolejnym polem działalności musi być pielęgnowanie pamięci i wiedzy o Kresach wśród Polaków w kraju. Tutaj pojawia się zagrożenie szurowsko-rewizjonistyczne. Osoby nazywające Ukraińców banderowcami czy krzyczące o polskim Wilnie ośmieszają nie tylko siebie (to mnie akurat nie obchodzi), ale także szkodzą wszystkim tym, którzy zajmują się tematyką Kresową. Przede wszystkim jednak szkodzą Polakom na Kresach, którzy żyją w państwie ukraińskim, białoruskim lub litewskim z ukraińską, białoruską lub litewską większością.

 

Ekologia. Sytuacja trochę podobna jak z Kresami, tylko, że tutaj interesuje ona głównie radykałów, zwolennicy sojuszu „prawdziwej prawicy” bardzo często negują istnienie globalnego ocieplenia, widząc w nim „lewacki spisek”. Z kolei marginalna branża futrzarska, stała się dla części narodowców gwarantem polskiej niepodległości. Nie mam ochoty polemizować z szurią. Przyjrzyjmy się jednak działalności ekologicznej tej części nacjonalistów, którzy dostrzegają problem. Widzimy skupienie się na zbiórkach karmy dla schronisk czy sprzątaniu lasu, czasem także podkreślanie bezsensownego okrucieństwa w celu zaspokojenia próżności żon rosyjskich oligarchów. Oczywiście schroniska warto wspierać, lasy muszą być posprzątane, a futra to nikomu niepotrzebne barbarzyństwo. To są jednak rzeczy, które mógłby robić każdy.  Zacznijmy od edukacji, pokazywania piękna polskiej przyrody i nauki dbania o nią. Dzisiaj dzieci często nie odróżniają jodły od świerku. Promujmy turystykę górską i wyprawy do lasu, uczmy odróżniać żmiję od zaskrońca czy gniewosza plamistego (i tego, że żmija również jest pożytecznym stworzeniem, którego nie należy zabijać), szacunku do przyrody i promujmy pozytywne postawy. To właśnie edukacja najmłodszych może przynieść największe efekty,

 

Skoro już jesteśmy przy temacie ekologii warto pochylić się także nad energetyką. Nie możemy zaklinać rzeczywistości – czekają nas duże zmiany i czas zastanowić się nad transformacją jaka spotka Śląsk, a także poszczególnymi źródłami energii, ich wpływem na środowisko, efektywnością i zasadnością w naszym położeniu geograficznym.

 

Lewicy udało się zmobilizować kobiety przekonując je, że projekt ustawy antyaborcyjnej jest zamachem na ich prawa, sprowadzaniem do roli inkubatorów i już wkrótce będą umierać w ciąży. Nie mam ochoty komentować tych bzdur, robiono to już wielokrotnie. Widzimy tu skuteczność taktyki grania na emocjach, wykorzystania mediów i tak zwanych „celebrytów”. Natomiast warto pochylić się nad brakiem zainteresowania problemami kobiet przez narodowców (i ogólnie prawicę). Można się spierać czy mała ilość kobiet w naszym Ruchu jest skutkiem czy przyczyną, a raczej należałoby uznać ją zarówno za jedną z przyczyn jak i skutek takiego stanu rzeczy. Narodowców nie interesuje problem dostępności żłobków i przedszkoli. W imię prawicowych przesądów neguje się problem niższych zarobków kobiet – a często wręcz pochwala, wszak kobieta może zajść w ciążę, a pracodawca będzie musiał potem jej płacić! Dyskryminacja kobiet na rynku pracy jest faktem – nie tylko w kwestii płac, także przy zatrudnianiu pracodawcy często bezprawnie pytają kobiety czy mają lub zamierzają mieć dzieci. Dużo mówi się o potrzebie wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej, w której pojęcie „płci społeczno-kulturowej” jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Jednak zestawmy to z często głoszoną tezą, że „w Polsce problem przemocy w rodzinie nie istnieje bo nie mamy Arabów” i robi się nieprzyjemnie. Przemoc domowa stanowi realny problem, którego nie można bagatelizować. Dyskutując o szkodliwości Konwencji bądźmy przygotowani na to, że druga strona przedstawi nas jako tych, którzy ostatnio musieli zjeść zbyt słoną zupę. Wobec tego musimy po pierwsze zaproponować realne działania przeciwdziałające przemocy rodzinie i sposoby pomocy jej ofiarom, a po drugie wykazać, że ta konwencja wcale nie jest konieczna.

 

Pandemia koronawirusa znacząco wpłynęła na rynek pracy, powróciło dawno zapomniane (na większości obszaru kraju) bezrobocie, wiele osób zarabia mniej niż jeszcze pół roku temu, a inflacja rośnie. Obecna sytuacja to raj dla wszelkich „januszy biznesu”, którzy mogą oferować niższe stawki, albo część pensji na umowę, a część pod stołem. Oczywiście takie zachowania występowały już wcześniej, ale teraz przybrały na sile, także na stanowiskach specjalistów. Kolejnym problemem polskiego rynku pracy jest nadmiar obcokrajowców, szczególnie odczuwalny właśnie teraz w dobie kryzysu. Do patologii należy zaliczyć ciągle powszechne bezpłatne staże dla studentów. Wszystkie te problemy należy nagłaśniać i szukać rozwiązań.

 

Zaniedbujemy również problem edukacji, interesuje nas, żeby szkoła była patriotyczna i bez „tęczowych piątków”. Tymczasem należałoby się pochylić nad efektywnością nauczania. Skandalicznie niskie pensje nauczycieli powodują selekcję negatywną do tego zawodu. Jeżeli po pięciu latach kierunkowych studiów dostaje się mniej niż Ukraińcy pomagający na magazynie (bez znajomości języka polskiego, ani uprawnień na wózek widłowy) to to jest skandal, nauczyciele muszą móc się ze swojej pracy godnie utrzymać. Przyjrzyjmy się też jakości kształcenia zawodowego. Naprawdę ideologia  gender nie jest jedynym problemem polskiej szkoły (choć bez wątpienia istotnym).

 

Bardzo często jedynym pomysłem narodowców na działalność lokalną jest zmiana nazw ulic. Wybory samorządowe, mimo że najważniejsze – to w samorządach podejmowane są decyzje mające realny wpływ na życie ludzi – są traktowane po macoszemu, jako najmniej medialne. RN zresztą zwykł wystawiać listy tylko do sejmików, na które nie miał najmniejszych szans. Uważam, że właśnie na polu działalności lokalnej jest najwięcej do zrobienia. Z uwagi na różną specyfikę lokalną najpilniejszą potrzebą może być nowy park, przedłużenie linii tramwajowej, czy obrona połączenia autobusowego z miastem powiatowym.

 

Kulturę oddaliśmy naszym przeciwnikom bez jednego wystrzału, potrafimy tylko narzekać, że „dzisiejsza kultura jest lewacka”. A jaka ma być? Skoro to liberalną lewicę rzeczywiście kultura interesuje, bo to ona rozumie jej znaczenie! Gdzie są nasze kluby książki, spotkania z autorami? Gdzie recenzje filmów, książek, przedstawień teatralnych? Owszem czasem pojawiają się w Szturmie, głównie za sprawą Ady Gąsiorek i Patryka Płokity, jednak to zdecydowanie za mało. A gdzie nacjonalistyczni twórcy? Kulturę musimy tworzyć, o kulturze musimy umieć rozmawiać, tymczasem mam wrażenie, że dla wielu nacjonalistów ostatnią polską książką były „Zapiski oficera Armii Czerwonej”.

 

Niniejszy tekst nie wyczerpuje listy tematów, które zaniedbujemy – do tego musiałbym napisać książkę. Starałem się skupić na sprawach najważniejszych, oraz tych, których ignorowanie najbardziej rzuca mi się w oczy. Dlaczego tak ważne sprawy traktujemy po macoszemu? Myślę, że jednym z powodów jest niedojrzałość naszego ruchu, który od lat znajdując się na marginesie nie wykształcił kadr, brakuje nam ekspertów, zaplecza intelektualnego, programu. Kolejnej przyczyny należy szukać w małej widowiskowości tych tematów, przez co wielu młodym, a głównie z takich osób składa się nasz Ruch, wydają się one błahe i mało atrakcyjne.

 

Nie każde działanie musi być nacjonalistycznie-nacjonalistyczne i efektowne dla fejsbuka, w wielu przypadkach podjęcie wymienionych przeze mnie tematów wymaga przełamania prawicowych przesądów. Dojrzały nacjonalizm to taki, który potrafi zajmować się realnymi problemami narodu.

 

Maksymilian Ratajski